Content

21 marca 2014

# 3 Austria 2014

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na post o moim wyjeździe na narty, ale wiadomo jak to po feriach... Sprawdziany, kartkówki, zadania domowe i nie miałam po prostu czasu, żeby chociaż przejrzeć zdjęcia. Od razu zaznaczam, że nie ma ich za dużo, ale postaram się wstawić te najlepsze. :D
Już teraz mogę zdradzić, że w kolejnym poście czeka Was mała niespodzianka. :3

Podsumowując mój tegoroczny wyjazd do Austrii:
1) już na początku nie obyło się bez problemów. POMYLIŁAM AUTOKARY :D Dlatego w końcowym rozrachunku ja jechałam jednym autokarem, a mój bagaż drugim. Na szczęście w drodze powrotnej byłam już ostrożniejsza... :P 
2) byłam po raz DRUGI w życiu na nartach. Pierwszy byłam w Zakopanem, w czwartej klasie podstawówki, czy nawet wcześniej. To wtedy nauczyłam się jeździć na nartach. Oczywiście w Zakopanem zjeżdżałam jedynie z Polany Szymoszkowej, której kąt nachylenia jest po prostu śmiesznie mały w porównaniu z tymi w Alpach. 
3) byłam po raz PIERWSZY za granicą dalej niż Berlin / Hamburg / Stralsund i dłużej niż JEDEN dzień - CAŁY TYDZIEŃ.
4) NIKOGO tam nie znałam, co zrobiło na niektórych osobach spore wrażenie :D
5) NAUCZYŁAM SIĘ JEŹDZIĆ NA NARTACH, co uważam za jeden z moich większych sukcesów.

Nie ukrywam, że na początku bałam się samego wyjazdu, tego czy wytrzymam tyle godzin na nartach, z kim będę w pokoju i jak dogadam się po niemiecku. Jak się później okazało: NIE BYŁO SIĘ CZEGO BAĆ. Dojazd i powrót, no cóż, całe 14 godzin w autokarze nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie, ale miałam szczęście jechać z przemiłą Anią, dzięki czemu te 14 godzin tak się nie dłużyły. Jeśli chodzi o wysiłek fizyczny: SZEŚĆ godzin dziennie na stoku przez SIEDEM dni. Niezłe wyzwanie dla kogoś, kto na co dzień nie uprawia żadnego sportu oprócz półgodzinnej dawki ćwiczeń. Dałam radę, choć najgorzej było chyba pierwszego dnia, ponieważ od razu po przyjeździe do Pfunds (ok. godziny 10) pojechaliśmy na wyciąg, a dodatkowo wiadomo, że pierwsze dni na nartach obfituję w więcej upadków niż jazdy, więc wieczorem czułam się nie za ciekawie. Muszę przyznać, że dziewczyny, z którymi byłam w pokoju (cała 8 i ja dziewiąta) były bardzo sympatyczne. Mimo to, że wszystkie były snowboardzistkami, a jedynie ja jedna narciarką, świetnie się dogadywałyśmy. Jeśli chodzi o język niemiecki, to nie miałam się zbytnio czym przejmować, ponieważ w większości ski-barów można było spokojnie dogadać się po angielsku, a nawet mogę pokusić się o stwierdzenie, że było to trudniejsze po niemiecku. Miałam wiele sytuacji, w których próbowałam mówić po niemiecku, a mój rozmówca po angielsku lub odwrotnie. Wszystko zależało od tego na jakiego Austriaka się trafiło. :D

Przejdę do części najprzyjemniejszej, czyli zdjęć :D Zaznaczę, że nie wszystkie wykonałam ja i, że nie robiłam ich moją lustrzanką, którą zabrałam (nie zrobiłam nią ani jednego zdjęcia), ale małym aparacikiem kompaktowym Canon PowerShot A1400. 

Życzę miłego oglądania i zapraszam na moje pozostałe strony:

PHOTOBLOG          FLOG          FACEBOOK
------------------------------------------------------------------------------------------------------------







Nie wiem dlaczego, ale bardzo mi się podoba kolorystyka tego zdjęcia. :D




Przy tym zdjęciu polecam tryb pełnoekranowy i lekkie odsunięcie się od monitora:
dobre wrażenie gwarantowane :D


Above the clouds...


Na pewno pojadę na obóz także w przyszłym roku! :D

You can follow me by Instagram now :)

Instagram

About me

The 17 year-old Polish girl, who loves photography and animals.

Archiwum

Alicja Grochowska. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Social

About me

Gallery

Translator for everyone who doesn't understand me :)